Jako że mój ostatni opis brzmiał "czepek a la kasa zapomogowa", no to brać poczęła pytać: ale o co chodzi???
Otóż chodzi o to głównie, że siedzę po uszy w mojej magisterce i raz po raz wyczytuję jakieś takie przedziwne różności, które mnie samą wprawiają w zdumienie. Na dodatek każdą z tych dziwności wymyślił człowiek i jeszcze potem paradował w tym po mieście. Akurat kwestia czepków i wszystkiego co nosiło się na głowie w II poł. 18 w. to temat rzeka. No wyobraźcie sobie, że zatrudniacie fryzjera, który codziennie czesze was inaczej, ale nie w jakieś warkoczyki, czy inne banały, tylko całe konstrukcje cudów i dziwów wciśniętych we włosy. Jako że nie byłoby za dobrze gdyby fryzury się powtarzały, to fryzjerzy ciągle szukali inspiracji. Tym sposobem aktualne paryskie nowinki trafiały zamiast do gazet...na głowy. Więc kiedy Ludwika XVI szczepiono przeciwko ospie, to była fryzura "a la szczepienie króla przeciwko ospie", jak bracia Montgolfier wystartowali balonem, to modne stały się "kapelusze a la Montgolfier", jak zabrakło mąki i na ulicach zaczęli się prać i rozwalać piekarnie to damy nosiły "a la Revolte" itd. Dodatkowo w takiej fryzurze można było upchać różniaste gadżety typu: prawdziwe kwiatki w płaskich flakonikach z wodą, owoce, warzywa, figurki przedstawiające rodzinkę, trumienkę- bo zmarło dziecko, życzenia-uwaga mąż zmarł jestem do wzięcia, fryzura z gigantycznym statkiem z rozłożonym żaglem- wdowy po admirale, to wszystko wyowijane w tiule i gazy. Nic dziwnego, że satyrycy zwijali się ze śmiechu i tworzyli takie oto karykatury:
No i tak wśród tych kombinacji wyczytałam "czepek a la kasa zapomogowa"...no przyznam, że kopara mi opadła...hmm...szkoda że nie było obrazka, bo nawet nie umiem sobie wyobrazić jak miałby owy czepek wyglądać! Że niby co? jakaś wstążka z napisem "dajże co łaska", albo ukryta skarbonka ...no nic, znając pomysłowość Francuzów, to mogło grubo przekraczać zasoby mojej wyobraźni :)
Ps. odkryłam zależność: im więcej mam nauki- tym mniej czasu na cokolwiek-tym więcej postów się pojawia na blogu...nie rozumiem...
tez tak mam :)
OdpowiedzUsuń