poniedziałek, 30 sierpnia 2010

idzie jesień idzie mi zwariować


Wykonałam dziś przymusową i niezaplanowaną wycieczkę pociągowo-rowerową. Jako że jestem kretonem i zostawiłam telefon u rodziców (wypadł mi z plecaka przy pakowaniu, a że się wcześniej rozładował to mało się nim przejmowałam) i w Krakowie zonk. No niestety jak coś mi się stanie z telefonem, to oznacza że dokładnie wtedy wszyscy będą do mnie dzwonić, tak też było i tym razem. Ale ale, nie o telefonie miało być! Jadąc sobie z Karolem w deszczu i chłodzie odkryłam bardzo nieciekawe zjawisko: idzie jesień! Przez pół drogi myślałam tylko o zakopaniu się w łóżku z gorącą herbatką z sokiem malinowym ... albo się starzeję albo zbliża się Buka (nie wykluczam, że możliwe są także obie opcje). Docierają do mnie przecieki, że w Tatrach atakuje pierwszy śnieg... halo halo przecież mamy jeszcze sierpień!!! to jeszcze wakacje!!!
...ja się tak nie bawię... hmmm... na Krymie powinno być jeszcze ciepło, nie?  :)

poniedziałek, 23 sierpnia 2010

Częstochowa-pielgrzymka rowerowa

Tym razem aż w czwórkę !!! czyli zupełnie nie po mojemu "Zosia-samosia" musiała chwilowo zawiesić działalność... trzeba się było liczyć z innymi...bleee :P na szczęście kompania okazała się być konkretna i zgrana, no może przesadziliśmy nieco z ilością pożartych lodów (pewnie dlatego Majka miała lekkie problemy ze sprintem po schodach z obciążeniem na dworcu w Katowicach :P). Trasa Kraków-Częstochowa banalna, do Olkusza jakieś podjazdy z tego co sobie przypominam, a poza tym długa prosta więc się pruje.  134 km w 6h samej jazdy , leżakowanie nad akwenem wodnym w Poraju (no w końcu jak by nie było wakacje jeszcze trwają), mój nowy rekord 57km/h, przygód na trasie brak.
No i jeszcze jeden minus jazdy nie-po-samotnemu, a nawet dwa: nie można stanąć na zdjęcie byle gdzie i byle kiedy, i nie można piać na cały regulator, bo wszystko słyszą i potem się śmieją :P
W sumie przez ten upał nawet mi się nie chciało wyciągać aparatu...eh szczyt lenistwa!
takie pitu pitu...
A, zapomniałam wspomnieć o ciekawostce przyrodniczej, która to ciężko nas zaskoczyła przy wjeździe do Częstochowy. Był to mianowicie znak zakazu jazdy po ulicy dla rowerów i furmanek. Nie wiem jak sobie z owym zakazem radzą furmanki, ale dla rowerów "przygotowano" ścieżkę rowerową, która powinna się nazywać: "szkoła przetrwania". Jednogłośnie stwierdziliśmy, że przecież "gdzieś nas musiało wytrzepać, skoro całą trasę mięliśmy gładki asfalcik".  Ja już się nie czepiam tych miejsc gdzie ścieżka nagle znikała i radź sobie człowieku sam, tych zdruzgotanych życiem płytek chodnikowych, szutrów dziurawych, ale za te wysokie krawężniki przy przejazdach przez jezdnię... to ino ubić! Żeby nie brzmiało aż tak tragicznie, to tylko dodam, że poczyniono próby budowy ścieżki rowerowej z prawdziwego zdarzenia, więc na kilkuset metrach można się delektować bezwstrząsową jazdą. Trzymamy kciuki za panów budowniczych i czekamy na więcej ! w końcu przez miasto na Jasną Górę jedzie się 8 km...jest gdzie zęby wybić!

środa, 4 sierpnia 2010

sezon ogórkowy

Zakończono już przewidziane wyprawy, smak pozostający po nich ulotnić się zdołał, w madziarowym świecie zapanowała wielka smuta... Karol zaparkowany przy biurku tylko cicho wzdycha pogrążony w smutku z powodu swej bezczynności... a ja wyzieram na niego spod stosu książek i papierzysk zatrzymując się na chwilę nostalgii w swojej nieustającej bitwie z czasem. Wczoraj, jako że moja sterta papierzysk zaczęła się przewalać i spadać za biurko, opatentowałam system "dogodnego rozmieszczenia pomocy naukowych". Za pomocą sznurka, linki do bagażnika i stosu spinaczy do prania, upięłam ja sobie śliczną wystawkę z grafik na temat których powstaje właśnie moja magisterka (znaczy się pierwsza partia, bo mi nie wystarczyło spinaczy). Zaprzęgłam więc do roboty Karola (co ma tak bez sensu stać) który robi teraz za wieszak oraz bęben czyli mój nowy stojak na książki nie mieszczące się na biurku :) Bo rower proszę państwa przydaje się nawet wtedy kiedy nie jeździ ! 

poniedziałek, 2 sierpnia 2010

niedziellalala

I wreszcie się udało!!! wybrać na rowery. Strasznie daleko bo aż na Starowiślną :) Oczywiście każdy wie, po co się jedzie na Starowiślną.... po loooody!!!najlepsze w Krakowie...
Przy okazji odkryliśmy jeszcze plażę pod Wawelem
A oto i nasza ekipa rowerowo-chodnikowa :)

Obserwatorzy