czwartek, 30 czerwca 2011

zwierzonka

Ostatnio mnie wzięło na filc :)


Sama jestem zaskoczona z efektów, najchętniej poobwieszałabym się tymi gadżetami od stóp do głów :P 

poniedziałek, 27 czerwca 2011

banda klusek

wygląda tak:


ostatnio biją rekordy popularności :P można je znaleźć o TU

sobota, 25 czerwca 2011

sierotnie

Martita kiedy zrobi coś głupiego, popełni gafę itp. to zawsze mówi, że np. "wygląda sierotnie", pisze o tym dlatego, że obecnie właśnie ja tak wyglądam. Leżę sobie z jakimś fujstwem na stopie, obandażowanym co najmniej jak przy złamaniu z przemieszczeniem...tak właśnie Magda nie umie złazić ze schodów. Dzięki Bogu ktoś wymyślił barierki! bo inaczej teraz to fujstwo ze stopy miałabym na twarzy. A wyrżnęłam na ekopikniku, podczas złażenia ze sceny...w sumie gdybym zaryła ryjem, to można by to było podciągnąć pod kolejną "atrakcję wieczoru"...hm jak już coś robić to porządnie :P
Następstwa mojego wyczynu są za to przerażające...
To, że na Rysy jutro nie pójdziemy, bo pada śnieg i jest grubo na minusie- było jasne, ale teraz to już nie pójdziemy nawet w dolinki...
Tak, że informacja dla aury pogodowej w Tatrach: NIE PRZYJEŻDŻAMY MOŻECIE SCHOWAĆ DESZCZ

środa, 22 czerwca 2011

ZAPRASZAM NA PIKNIK

Gorąco zapraszam na Ekopiknik, który odbędzie się w sobotę w Zesławicach (Kraków-Wzgórza Krzesławickie) dokładna mapka


Wyświetl większą mapę
 Będzie tam moje stoisko z całym asortymentem sklepowym i nowościami, które w sklepie jeszcze nie zdążyły się pojawić! Koniecznie przyjdźcie zobaczyć to na własne oczy!!! Na tym samym pikniku koncert zespołu YAGNA :) warto wpaść :)
 TUTAJ znajduje się link do plakatu, a na nim wszystkie informacje.

poniedziałek, 20 czerwca 2011

Yagna Yagna

Koncert w Drukarni odbył się wczoraj, kto nie był niech żałuje, bo się działo! Repertuar świetnie dobrany, każdego ruszyło z krzesła, żeby chociaż pogibać się w rytm :)

piątek, 17 czerwca 2011

jeden dzień z życia małej motorówki

Dwa tygodnie temu pękły mi okulary do pływania, dziś rozwaliły się stopery...koniec zbliża się nieubłaganie. Dziś był ostatni basenowy wieczór, ratownicy postanowili zrobić nam klimat morski i ściągnęli boje, które dotychczas tworzyły tory. Zrobiło się tym sposobem morze i to z falami (Pani Starsza nieopatrznie pochwaliła pewnego chłopaka, za dobrego kraula. Ten chyba wziął sobie to do serca, w każdym razie od tego momentu zatapiał falami wszystkich w zasięgu kilku metrów). Pani Starsza generalnie chwali wszystkich za świetne pływanie (nawet panią co to się dopiero uczy i cały czas topi). Wracając do tematu głównego: stworzenie morza podziałało bardzo korzystnie na wewnątrzbasenową integrację...w końcu znamy się już trochę. Poza tym zawsze tak jest, że kiedy coś się kończy to dopiero wtedy zaczyna być na prawdę fajne. Mieliście tak kiedyś? Np. spędzając dwa tygodnie na wakacjach nudząc się ogromnie, w ostatnie kilka dni przed wyjazdem, nie wiadomo skąd znajdują się świetni ludzie, przy których doskonale się bawicie. Nic dziwnego, że potem nie chce się wracać do domu. No to właśnie tak było dziś. Na dodatek pożyczyłam sobie od Pana Znudzonego Ratownika, płetwy! hehe to się nazywa prędkość! Stąd tytuł posta. Pani Starsza jak mnie zobaczyła to aż wrzasnęła - zapieprzasz jak mała motorówka!
No to do zobaczenia w następnym sezonie :)

poniedziałek, 6 czerwca 2011

Babia Góra

ha! czyli jednak można wyjść w góry przy ładnej pogodzie!!! To tylko Tatry strzelają na za każdym razem focha. Niedzielna wycieczka na Babią okazała się strzałem w dziesiątkę. Forma jeszcze nie ta, ale grunt, że wyprzedziliśmy wszystkich na szlaku :P Nie było nawet żadnych śmiesznych zdarzeń, ani nawet strasznych, pani parkingowa była tylko w szoku co tak szybko zeszliśmy.
A na zdjęciu reprezentacyjnym Raw.

piątek, 3 czerwca 2011

z cyklu- Madziara napraw mi!!!

Bo to jest tak: mam sobie dwie przyjaciółki, obie są wspaniałe, obie zwariowane, obie pierońsko zdolne muzycznie, obie gadają w różnych dziwnych językach, obie wybitnie gotują, obie piszą bardzo poczytne blogi i obie unikają igły jak ognia :) A ja, jako że z wymienionych wyżej rzeczy -niet, no to przychodzę na karmienie :P i naprawiam wszystko co się da :) Ostatnio właśnie będąc u Agi, dostałam do naprawy bluzkę (którą można byłoby po prostu wyrzucić, gdyby nie fakt, że to była TA ULUBIONA BLUZKA). Doprawdy nie wiem co ona z nią wyprawiała i skąd się wzięło tyle dziur...w każdym razie teraz nastąpi szybki kurs: "przykładowy sposób na uratowanie ulubionej bluzki".

Po pierwsze zszyłam (na kolanie) wszystkie wielce efektowne dziury

Potem rozpoczął się etap "maskowania". W tym celu wygrzebałam z czeluści mojego zapranego "przydasiami" biurka, biały sznurek i srebrną nitkę. 


Wzór formowałam wybitnie skomplikowaną techniką: "na oko", przyszywając sznurek nitką do bluzki, sprytnie zasłaniając przy tym, pozszywane wcześniej dziury. Technika szycia fachowo się nazywa "nitka kładziona", ale można powiedzieć, w tym przypadku: "na okrętkę" :)


Na koniec machnęłam jeszcze kilka nutek, jako że Aga najchętniej wszystkie swoje ciuchy widziałaby albo w nutki albo w pianino...


I po krzyku :)

czwartek, 2 czerwca 2011

leżenie na chodniku


Jadąc dziś rowerem, byłam świadkiem pewnej niecodziennej sytuacji. Otóż, na chodniku leżał starszy pan. Tzn. na tej części zielonej graniczącej z chodnikiem. Kiedy nadjechałam stała już koło niego jakaś babcia, popatrzyła na mnie, wzruszyła ramionami i z wielkim zdziwieniem powiedziała - mówi, że nic mu nie jest.
Faktycznie, pan starszy leżał sobie patrząc w niebo, z rękami pod głową i kręcił przecząco głową w odpowiedzi na proponowaną pomoc kolejnego przechodnia. Nie wiem o co chodziło, ale myślę, że pan starszy po prostu chciał sobie poleżeć i pomarzyć...tylko trochę kiepskie miejsce sobie wybrał...

Obserwatorzy