Tak mi się pomyślało, kiedy dziś wracając z supermarketu na rowerze (pojechałam tam oczywiście po zestaw słodyczy :) jak człowiek dużo pisze to potrzebuje dużo energii !!!), usiłowałam wygrzebać resztkę batona z papierka, w którym był zamknięty. Wiadomo: jedna ręka prowadzi rower, druga na zmianę z zębami i nosem usiłuje wygrzebać batonik iii... łuup... to musiało się tak skończyć :( Batonik jak z procy wyleciał na trawę, a ja musiałam awaryjnie hamować ratując karola od czołówki z ogrodzeniem :/ Ale, co cię nie zabije to cię wzmocni, więc znaleziony batonik wszamałam i z plecakiem pełnym słodkości popędziłam do domu. Dziś moje menu wygląda tak : chrupki kukurydziane z zagęszczonym mlekiem karmelowym :) polecam :D
wiem wiem, niedługo łatwiej mnie będzie przeskoczyć niż obejść, ale dopóki na basenie nie wyglądam bardziej jak boja a rama w rowerze nie pęka pod moim ciężarem, to nie zamierzam się tym bardziej przejmować. A postanowienia adwentowe, to chyba się komuś pomyliły z postnymi! Adwent jest po to żeby się radować, a nie smucić z powodu nie jedzenia słodyczy! no!
smacznego :)
poniedziałek, 15 listopada 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
dobrze, że nie wyleciał np na rondzie Grunwaldzkim, bo mógłby go zmiażdżyć go jakiś pędziwiatr...
OdpowiedzUsuńej kobieto, jak się ma tyle lat to słodycze nie wchodzą w biodra :) szczęściara
a w rowerze najpierw posypią się szprychy...
hehe na Grunwaldzkim to bym się po niego nawet nie wracała :D
OdpowiedzUsuń