Stara L'ubovna. Pan parkingowy nie chciał się zaopiekować Karolem, więc musiałam wjechać do zamku, po tych sakramenckich serpentynach. I co? zwiedzanie z przewodnikiem i ? grupą słowackich EMERYTÓW !!! yeeea! Fajnie było, już się powoli zaczęłam przyzwyczajać do dziadków.
I na teatrzyk dla dzieci się załapałam :)
I kolega dla Karola :)
Ostatni wioskowy bar...hlip hlip...
Ostatnia kofola... buuuuu :(
I Krynica, a tam historia z deszczem w roli głównej. Burza mnie złapała, w trakcie długich poszukiwać centrum miasta i kebaba! ( w Polsce to kurna trza tyle przejechać żeby rynek jakiś dorwać!) więc musiałam się ukryć pod pierwszym lepszym budynkiem z daszkiem. Jak już się zainstalowałam, to się okazało, że kolumnę dalej stacjonują panowie harleyowcy! i to z Krakowa! Jeden pan podszedł no i się zaczęły opowieści. Godzinę prało żabami, patrzyliśmy na drogę, która zamieniała się w rzekę.
W końcu przestało, a ja stwierdziłam, że czas się zbierać szukać spania. Pożegnałam się z panami i ruszyłam. Okazało się, że centrum Krynicy było już całkiem blisko, akurat kiedy przejeżdżałam przez najbardziej zaludnioną część nadjechali harleyovcy, trąbiąc na mnie i machając. I wtedy cała Krynica wytrzeszczyła gały na ten cyrk hehe :) ale to było miłe :) doping na ostatniej prostej do Krakowa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz