Zapomniało mi się wcisnąć tego jednego akcentu do bieszczadzkich postów, więc będzie osobno.
Historia jest:
Jak wszystkim wiadomo w górach poza górami, ciszą , spokojem, nieprzebytymi lasami, zapierającymi dech w klacie widokami, tubylcami, turystami, są jeszcze BARANY ! (ee i nie zawsze jest to synonim turystów :) Od kiedy przyjechaliśmy w Bieszczady zachciało mi się uwiecznić na zdjęciach właśnie baranki. Za każdym razem kiedy przejeżdżaliśmy obok jakiegoś stadka usiłowałam namówić Rawa żebyśmy się zatrzymali na kilka minut, ale niestety albo nie było się gdzie zatrzymać, albo słońce oślepiło i się kapnęliśmy po czasie. W każdym razie kiedy spakowani z całym dobytkiem ruszyliśmy w drogę powrotną do Krakowa, pożegnałam się już definitywnie z pomysłem na baranową sesję zdjęciową. Mknęliśmy tak sobie przez resztki bieszczadzkich terenów aż tu nagle moim oczom ukazały się - baranyyyy!!! na mój wrzask Raw już wiedział co zrobić :) jakoś znalazł się kawałek pobocza gdzie zaparkowaliśmy i zaopatrzeni w aparaty pobiegliśmy na łąkę. Jak tylko te kudłate bestie nas dojrzały odwróciły się wszystkie wymownie i zajęły się swoimi sprawami. Trochę odczekaliśmy, ale to tylko spowodowało wściekłość psa pilnowacza, który zaczął się niebezpiecznie do nas zbliżać. Daliśmy za wygraną...jak to podsumował Raw:
-chciałaś barany to masz, tylko tak trochę ... od dupy strony ...
-lepiej tego ująć nie mogłeś :/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz