wtorek, 12 października 2010

fiordy to nam z ręki jadły !!!


Właściwie, cały jeden :) w Polańczyku, fiord Nelsona...tak, też się zdziwiliśmy, ale na mapie widnieje więc jest. W każdym razie cypel co to się tam przez niego utworzył tętni życiem turystycznym. Ok. przesadziłam, tętnił to on sobie jakieś parę tygodni temu, teraz przyszła jesień i wszystko co było dla turystów zaczęło się pakować i chować na zimę. A zawsze słyszałam, że w Bieszczady to najlepiej jesienią. Przynajmniej nie było tłoku na plaży...
Że to już po sezonie, widać było jedynie nad Soliną. Turyści się przenieśli zgodnie z logiką, w tereny górskie. O tłoku na szlakach innym razem, a teraz jeszcze trochę kolorów znad Soliny:
I jeszcze może widoczek z czubka kamieniołomu w Bóbrce 
Trochę klimatu bieszczadzko-wioskowego :)
Obiecałam zrobić jakieś ładne zdjęcie, no to wrzucam, bo akurat jedno się udało :)
Przy pomoście natrafiłam na rzeszowską zorganizowaną grupę fotografującą z szefem na czele. Okupowali oni właśnie owe łódki, więc na swoją kolej musiałam nieco poczekać :) przynajmniej się przydałam jako sztafaż, jak to określił pan szef :)

2 komentarze:

  1. foto z łódkami dobre, ale po co panom w tym miejscu i o tej porze statywy? czasem mam wrażenie że niektórzy noszą żeby nosić :)

    OdpowiedzUsuń
  2. oj tam marudzisz :P ja chwilę nad tym myślałam i stwierdziłam, że może chcieli zrobić mega rozmytą wodę !

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy