Dziś zaglądnę nieco do mojej najukochańszej muzyki filmowej
i mojego najulubieńszego kompozytora Jana A. P. Kaczmarka
jak dla mnie jest mistrzem muzyki nastrojowej (można by brzydko powiedzieć relaksacyjnej :P)
Film jest raczej podkładem do jego muzyki zamiast odwrotnie :) Absolutnie i bez dwóch zdań urzekła mnie muzyka do filmu "Marzyciel" (Finding Neverland) z 2004 roku. Jest przewspaniała ! (dostał za nią Oscara, i nominacje do Złotego Globa, BEFTA i Złotego Satelita). Oczywiście znałam ją na pamięć zanim odważyłam się zobaczyć film. Bałam się rozczarowania, że jak film będzie cienki to muzyka z niego nie będzie mnie już tak fascynować. W końcu się przemogłam i wraz z Kulawym Joe wybraliśmy się do Uciechy, bo akurat tam grali Marzyciela (z poślizgiem jedynych 5ciu lat :P) (chyba specjalnie dla mnie). Oczywiście jak przyszliśmy to w kinie nie było nikogo (ten stan się na szczęście po chwili zmienił) po za panem obsługującym, który od razu zaczął nas zagadywać. Zdziwił się chłop, jak go uświadomiłam, że przyszłam na ten film dla muzyki, nawet mnie przepytał ze znajomości kompozytora i najnowszych hitów kinowych. Na końcu stwierdził, że pewnie studiuję muzykologię jakąś (nic bardziej mylnego, to wbrew pozorom działka Brandona). W każdym razie pan był do tego stopnia miły,że nawet pokombinował ze światłami na sali (jako, że nie znoszę niebieskiego) przyświecił jakimiś żółtymi po bokach i się piękny zielony zrobił :D ach, znajomości :P Film oglądnęłam jednym tchem, gibając się na fotelu (za co Kulawy obiecał się już nigdy ze mną nie pokazywać w miejscach publicznych :P) Nie wiem jak Wy, ale ja nie umiem wysiedzieć przy takiej muzyce.
Co jeszcze Kaczmarkowego, no filmów od cholery, to z takich naj (a raczej tych co widziałam :P) no to z 1993 r. "Ewangelia wg. Harrego" (Gospel according to Harry), z 1995 r. "Całkowite zaćmienie" (Total eclipse) ( pani Holland, a propos oglądałam ten film w pierwszej klasie liceum na kółku filmowym prowadzonym przez naszą polonistkę :) nie no, film w sam raz dla rozwydrzonych dzieci). "Quo vadis" z 2001 r. ( o zgrozo, pamiętam, zrobili nam spęd całą szkołą, co akurat nie wpłynęło pozytywnie na naszą twórczość...a miało? długo jeszcze przezywaliśmy te wszędobylskie sztuczne kwiatki). 2002 r. "Niewierna" (Unfaithful), "Kto nigdy nie żył" z 2006 r., 2007 r. "The visitor" (Spotkanie), "Dzieci Ireny Sendlerowej" z 2009 r.
Oczywiście reszta filmów czeka w kolejce do obejrzenia (z tym że kolejka jest długa i bardzo smutna, ponieważ mam świadomość, że nie wystarczy mi życia żeby chociaż połowę zobaczyć)
to tyle
(A post powstał dlatego, że mam jutro egzamin i dziś robię wszystko żeby się na niego nie uczyć :P a całkiem ciekawe rzeczy, może kiedyś coś na ich temat skrobnę :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz