Wybrałam się ja na Zakrzówek w ramach -twoja noga nie da rady w prawdziwe góry, więc idź sobie w udawane. No toż poszłam.
Zalew zupełnie zamarznięty i przykryty do tego śniegowym kożuchem. Oczywiście ktoś już sprawdził wytrzymałość skorupy lodowej i udeptał na środku " UWAGA CIENKI LÓD" (trzeba się dobrze wpatrzyć w zdjęcie), no ale oczywiście poszłam sama sprawdzić. Cienki jak cienki, w każdym razie ku większej przestrodze zrobiono również wyłom w tafli, więc można sobie pooglądać również dno.
Więc spacerowałam sobie lodem wgapiając się w skałki, podczas gdy na brzegu jakiś koleś sprawdzał wytrzymałość lodu wrzucając na taflę wielkie kamole...po kilku rzutach sama miałam ochotę jednym w niego trafić.
Stwierdziłam, że skoro już przyjechałam na to jakże urocze zadupie, to sobie chociaż obejdę dookoła. Pożerając obiadową drożdżówę, wspinałam się między krzaczorami samym brzegiem klifu, aż tu nagle z jednego krzaczora wylazł chłop wywijając swoim (jakby to powiedziała pani doktor z historii sztuki) falusem. no rzesz kurde...dobrze, że to był biały dzień a nie ciemna noc, bo tam na samym brzegu klifu to specjalnie nie ma dokąd uciekać. Ominęłam chłopa szerokim łukiem i dałam nogę w bezpieczniejsze miejsce (skok na główkę do zamarzniętego zalewu raczej nie wchodził w grę).
Wszyscy wiedzą, że teren zalewu jest ogrodzony siatką i wszyscy wiedzą również że w tej siatce co jakiś czas znajdują się dziury. Tzw. dziury widokowe :) Ci co stawiali tą siatkę i tak wiedzieli, że jest tam tylko po to żeby każdy chciał przez nią przeleźć. No i wszyscy są zadowoleni : urzędnicy-bo ogrodzenie jest, młodzieżówka buntownicza-bo może bezkarnie robić na przekór.
Na koniec jeszcze odkrycie. Po ostatnich moich znaleźnych śmieciach na łonie natury, dziś odkryłam kolejne śmieci przystosowane do obcowania z naturą! Mianowicie kubek po jogurcie...
...to karmnik dla ptaków! za moich czasów to się z drewienek budowało...technika idzie do przodu...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz