wtorek, 30 marca 2010

bagry ...no ba!

A było to już spory czas temu, kiedy to jeszcze śniegi i lody pokrywały jezioro...a wiosna mało skutecznie próbowała się przez ten cały syf przedrzeć.
Wtedy to wystartował urojony pomysł, aby pocykać trochę w jednym z zapomnianych zakątków Krakowa.
No to się wyprawiliśmy, pomimo mrozu, wiatru, śniegu z deszczem (jak si ę okazało na miejscu). Widoczności prawie żadnej, ledwo się zorientowałam, że to już te całe bagry. Z duszą na ramieniu przedreptaliśmy resztkowy lód (perspektywa utopienia mojego aparatu skutecznie mnie odstraszała). 
Jako że Bagry leżą w pobliżu Płaszowa, a Płaszów to głównie pociągi, więc trzeba było koniecznie zaliczyć spacerek torami. Napatoczył nam się nawet spalony i zdewastowany do granic możliwości pociąg. Sajgon w środku niepomierny- czyli jak dla mnie bomba! :) :) :) (zawsze jakieś pocieszenie,że jednak moje biurko wygląda o niebo lepiej :P)
No i oczywiście muszę zamieścić kawałek odpadającej rdzy :D (to prawie jak moje ulubione odpadające tynki) 

a teraz idę spać :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy