czwartek, 9 grudnia 2010

zimowe szaleństwa rowerowe

Jak dziś rano gadałam z Artem z drugiego końca świata, mówiąc, że właśnie się wybieram na rower, to sypnęło taką śnieżycą, że od kopa mi się odechciało wcielać ten pomysł w życie. Ale jak tylko sprawdziłam o której mam autobus, to śnieżyca zaniknęła. Ruszyliśmy więc z Karolem na test zimowy, pierwszy w tym roku, bo jakoś wcześniej mnie te mrozy odstraszały. Na dzień dobry zgubiłam rękawiczki, więc trzeba było zrobić nawrót i przeszukać teren. Ale potem było już tylko lepiej :) Drogowcy i inni tacy od odśnieżania ewidentnie stwierdzili, że tylko nienormalni jeżdżą na rowerach w zimie, więc zaadoptowali sobie te wszystkie świeżutkie jeszcze od nowości ścieżki rowerowe na skład śnieżny. Jeeehaa! jadę sobie jadę a tu nagle góra śnieżna! Przejazd na pasach dla rowerów-nie do zdobycia i inne takie atrakcje, które wprawiły mnie dziś w zachwyt. Ale już największą frajdą było jeżdżenie po szklance i zamarzniętych bulwach śnieżnych pod Wawlem !! Stwierdzam, że to lepsza zabawa niż sanki! Jeden pan mi zatarasował przejście z tekstem: i co ?! nie przygotowana na zimę hę? łańcuchów na koła nie ma! - a ja na to że dawno się tak dobrze nie bawiłam! W ogóle wszyscy mnie dziś zaczepiali. A to jakiś pan wdał się w dyskusję o oponach, a to inny mnie dołapał jak stałam na czerwonym i się nadziwić nie mógł, że dziewczyna w zimie na rowerze, że w ogóle ktokolwiek w zimie na rowerze! ...hm...no ale minęłam kilku rowerzystów (ostatnio ciemną mroźną nocą spotkałam Waxa na szosie bez czapki i z gołą łydą ! no to halo!)...ale przecież ślady opon są, więc rowerzyści wcale nie zapadli w sen zimowy. 
Wszystko fajnie, pojeździłam sobie, wracam chodnikiem, idzie przede mną pan dziadek, no to zwalniam żeby go nie rozjechać. Drzeć się nie będę, bo mi na zawał zejdzie jeszcze, a kilka sekund mnie nie zbawi. No i tak hamując czuję poślizg. Oczywiście rąbnęłam rowerowymi zwłokami (Karol to jet biedny przy mnie, mi się zawsze uda zeskoczyć i tylko on obrywa). Trzask towarzyszący o mało nie załatwił pana dziadka, aż się obrócił -to przeze mnie przepraszam!! - nie no, ja tak rekreacyjnie to się lubię powywalać czasem :D trochę był zdziwiony, bo nie mogłam się powstrzymać od śmiechu, tak mnie rozbawiła ta sytuacja. Zima jakoś tak na mnie działa rozweselająco... Brandon by powiedział " odstaw to co bierzesz, albo się podziel" :))
 A tak wyglądał mój staruszek, parę tygodni temu, kiedy zima nawiedziła Dolinę Muminków.

4 komentarze:

  1. czad :) nie poddawaj się :) czyżby Dolina Muminków to pasmo Jałowieckie?

    OdpowiedzUsuń
  2. jeea! zagadki nie było, ale zgadła! Jałowiec to na lewo :)

    OdpowiedzUsuń
  3. wcale nieprawda, nic bym nie powiedziala. zwlaszcza, gdybym miala ogrzewanie i ciepla wode...

    OdpowiedzUsuń
  4. :) oo jak się cieszę, że mnie już w Chinach nie blokują ! :)

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy