Wykopał mi się przy okazji myślenia o weselu na które idę za pare dni. No bo pośród wszystkich stałych elementów okołoweselnych i innych takich zabobonnych, znajduje się jeszcze coś takiego jak BRAMA. Występuje czasem, czasem nie, zależy to tylko i wyłącznie od inwencji twórczej zwykle sąsiadów pary młodej. Odbywa się to tak:
zwykle po którymś z kolei porannym "głębszym" panowie stwierdzają, że flaszeczka się kończy w zastraszającym tempie i coś trzeba podziałać, żeby wyczarować nową. I wtedy wpadają na genialny plan- zrobimy bramę!! Jako że mają już lekko w czubie, pomysłowość znacznie im wzrasta. Generalnie zasada jest jedna: im bardziej debilnie i kolorowo się poprzebierają i im skuteczniej zablokują drogę, tym więcej uda im się flaszeczek wysępić.
Zasada ta działa bez zarzutu, nie raz i nie dwa udało się takim panom wynieść skrzynkę trunku. W sumie całkiem się opłaca zrobić z siebie klauna na 10 min. jako że zapłata jest całkiem zadowalająca.
No ale jednak nic za darmo. Trzeba mieć plan! ot co! i przebranie!
Szczerze, nie mam zielonego pojęcia skąd ci ludzie wynajdują TAKIE stroje! W każdym razie od nich właśnie zależy sukces bramy. Wśród pomysłów wysuwa się na prowadzenie "podróba pani młodej", czyli zwykle chłop borowy owinięty w firankę, często z lalką pod pachą.
Następna w kolejce jest scenka rodzajowa typu: pan młody jest piekarzem, to dostaje stolik, ciasto i ma zrobić precelki, albo jest strażakiem, no to ognisko do ugaszenia na środku drogi itp. Albo po prostu musi wypić kielicha i sru.
W przebraniach króluje system: jesteś chłopem- przebierasz się za babę. Czasem ktoś przeciągnie sznurek przez drogę, czasem zastawi autem, traktorem, zrobi zadymę z palonych gum motorem, przywlecze stół, położy się w poprzek drogi, wyskoczy z krzaczorów w przebraniu Shreka, zorganizuje strajk pielęgniarek i takie tam.
Generalnie zabawa przednia i obustronne korzyści :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz