wtorek, 16 sierpnia 2011

Kościelec

Wreszcie zobaczyłam góry! :P czyli: pierwszy raz wybraliśmy się w Tatry i nie padało. Co więcej- wszystko było widać! Wokół malowniczo rozciągały się szczyty, chmury kursowały od góry do góry w ekspresowym tempie, a turyści, jak to turyści, deptali sobie po piętach, gdyż wszyscy skrzyknęli się żeby przyjechać do Zakopanego akurat w wolny poniedziałek... Jeśli ta trasa, którą wybrał Raw należała do "mniej uczęszczanych", to już sobie wyobrażam co się musiało dziać na tych "najbardziej popularnych". Ale cóż, w kupie raźniej i weselej, naturalna integracja. Kilka posłyszanych haseł, które udało mi się zapamiętać, podczas takowej integracji: "no panowie! szczytujemy!", "trasa dobra, tylko płuca przestarzałe", "- już dalej nie idę! -tak! a na fejsbuku naściemniasz, że wyszłaś!"  :)
Zdążyliśmy zejść po pięciu godzinach ciągłego wyprzedzania. Na Hali Gąsienicowej wszamaliśmy w słońcu ostatnią bułkę... (i  w tym momencie nasi znajomi, którzy deklarują, że nie będą z nami jeździć w Tatry, bo przynosimy deszcz, zaczynają się wahać). Tak, my też sobie pomyśleliśmy, że deszczowe fatum, które się za nami ciągnie, wreszcie dało sobie na wstrzymanie...

A teraz zakończenie historii...

Wyszliśmy ze schroniska Murowaniec, ostatnia godzina marszu, już po płaskim, kierunek-na busa. Po kilkunastu minutach zaczęło kropić. Stwierdziłam, że taki deszczyk to sobie może...kilka minut później nad naszymi głowami rozbestwiły się błyskawice i grzmoty. Deszczyk w sekundę zmienił się w wiadro wody, ledwo zdążyliśmy ubrać kurtki, co w moim przypadku na niewiele się zdało. Ostatnie pół h taplaliśmy się w wodzie, przemoczeni całkowicie i ze wszystkich stron...
nosz kurna....

5 komentarzy:

  1. Mieliście sporo szczęścia, że tylko was przemoczyło...:

    http://wiadomosci.dziennik.pl/wydarzenia/artykuly/350861,turysci-razeni-piorunem-w-tatrach.html

    SG

    OdpowiedzUsuń
  2. wiem, widzieliśmy śmigłowiec lecący w stronę Giewontu,myśleliśmy, że ktoś spadł, później w sklepie usłyszeliśmy, że to od piorunu. Być na szczycie w taką burzę, to można paść na zawał

    OdpowiedzUsuń
  3. e-e, oni nie byli na szczycie...tylko w okolicach hali kondratowej czyli dość nisko jak na tamte okolice, ponoć tylko skryli się pod jednym z większych drzew..., ale to nieoficjalne jest...

    SG

    OdpowiedzUsuń
  4. ci tak, ale w ogóle ugrzęznąć na jakimś szczycie w taką pogodę to strach się bać. Minęliśmy jednego ojczulka, który schował się z dziećmi pod drzewo. Cytat z netu: "wykorzystując strefę ochronna drzew należy wybierać drzewa o gładkiej korze, w drzewach o korze chropowatej - ewentualny prąd wyładowania płynie wewnątrz drzewa - powodując odparowanie wody - w efekcie wybuch. Skutki wybuchu mogą być śmiertelne. Najbezpieczniej przebywać w kucki - na palcach (unikanie napięcia krokowego - np. cala stopa na ziemi) w odległości min. m od pnia i gałęzi. Niestety w tej pozycji się moknie! A ludzie lubią się chować pod drzewa przed deszczem".

    OdpowiedzUsuń
  5. ja gdzies czytałem że najlepiej podkulić tyłek i usiąść na plecaku całkowicie...

    SG

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy