Kilka faktów i doniesień dotyczących wyglądu i głównych zajęć cesarzowej Elżbiety bawarskiej.
"Była niedostępną, zimną pięknością, według której zadaniem mężczyzn było oddawanie jej hołdu".
Styl w ubiorze Elżbiety był dobrany w sposób naturalny. Odrzucała mocne perfumy i kosmetyki, ważne dla niej było zdrowe, zgrabne i powabne ciało, jasna skóra i piękne włosy. Sama miała znaczna niedowagę (ważyła 50 kg), przy wzroście 172 cm (przewyższała cesarza). Talię. która wynosiła jedynie 50 cm obwodu, podkreślała mocnym sznurowaniem, przez które często miewała duszności.
"Elżbieta uważała się za osobę prywatną, unikała z odrazą, wręcz ze strachem wszelkich prezentacji. Gdy działała dobroczynnie to w ukryciu i jako osoba prywatna".
W połowie lat '60 uważana była za największą piękność w monarchii. Była bezustannie obserwowana, każdy szczegół jej ubioru był szeroko dyskutowany, a każda najmniejsza niedoskonałość była zauważana i krytykowana.
"Przesadnie i kurczowo starała się ukryć mankamenty urody, przede wszystkim brzydkie zęby". Niepewność Elżbiety z tego powodu była tak wielka, że przy rozmowie ledwie otwierała usta. Dodatkowo mówiła bardzo cicho, więc porozumienie się z nią było bardzo uciążliwe. Jej milczenie, spowodowane właśnie tymi kompleksami, odbierano na dworze jako wyraz małej inteligencji, co wkrótce zaowocowało opinią "pięknego głuptaska".
"Elżbieta pielęgnowała swoja urodę wyłącznie po to by podtrzymać pewność siebie. Nie była tak próżna, żeby potrzebować podziwu mas i rozkoszować się tym". "Jej narcyzm był tak widoczny jak jej stronienie od ludzi".
Prawdziwym przedmiotem kultu dla Sisi były jej kasztanowe włosy sięgające aż do pięt. Mycie włosów odbywało się co trzy tygodnie i trwało cały dzień (dodawano różnych esencji, koniaku i jajek). Codzienne czesanie trwało trzy godziny. "Fryzjerka była najważniejszą osobą na dworze. Od jej kunsztu zależał w dużej mierze humor Elżbiety. Nic nie złościło bardziej cesarzowej, niż kiedy wypadały jej włosy, lub gdy były źle uczesane". W wieku pięćdziesięciu lat nie miała ani jednego siwego włosa. "Waga jej włosów była tak duża, że Elżbietę z tego powodu niekiedy bolała głowa, w takich przypadkach siedziała od rana przez wiele godzin w swoim apartamencie z podwieszonymi na wstążkach włosami".
"Im Elżbieta była starsza, tym bardziej się nasilała jej walka o utrzymanie słynnej urody. Coraz bardziej wyszukane i kosztowne były środki i coraz dłuższy czas jaki musiała poświęcić na pielęgnację".
Sisi urządzała sobie częste głodówki, by utrzymać idealna talię, do tego codziennie ćwiczyła. Stosowała masę zabiegów kosmetycznych takich jak: "maseczki na twarz z surowej cielęciny, truskawek, ciepłe kąpiele w oleju z oliwek, piła miksturę z pięciu białek z solą".
Na codzienne ubranie się, Sisi potrzebowała kolejnych trzech godzin. Nie mogła sobie pozwolić na choćby najmniejszą niedyspozycję w swoim wyglądzie. Na każdym kroku musiała wyglądać imponująco, by utrzymać swoją pozycję najpiękniejszej.
Dzień cesarzowej wyglądał tak:
"Pobudka około 5 rano w lecie, 6 w zimie. Zimna kąpiel i masaż, ćwiczenia i gimnastyka, skąpe śniadanie, czesanie. Podczas czesania czytała, pisała listy, uczyła się węgierskiego. Później następowało ubieranie się (...) Wszystkie te czynności wypełniały jej przedpołudnie. Cesarzowa oszczędzała czas podczas obiadu: jej posiłek składający się często tylko z niewielkiej ilości mięsa, kończył się po kilku minutach. Po przekąsce forsowny marsz w dużym tempie na długim dystansie w towarzystwie damy dworu. Około 17 kolejne przebieranie się i czesanie, potem przychodziła Maria Waleria (najmłodsza córka). Gdy nie było nic innego w planie Elżbieta zjawiała się około 19 na rodzinnym obiedzie - widziała tu swojego małżonka po raz pierwszy w ciągu dnia".
Tak określała ją bratanica Maria Larisch: "Wielbiła swoją urodę jak poganin swojego bożka i padała przed nią na kolana".
Hrabina Furstenberg pisała o niej: "Tyle się nasłuchałam peanów na cześć jej urody, że niedobrze mi się robi na sama myśl o tym, tym bardziej że cała ta postać nie przedstawia żadnych moralnych cech, tylko portret diabła".
Dzięki tym wszystkim zabiegom, którym się codziennie poddawała, nie tylko zdołała utrzymać urodę, ale także wprawiała w osłupienie współczesnych jej ludzi. W XIX wieku, kobiety, które ukończyły trzydzieści lat, stawały się matronami, ich uroda była już tylko wspomnieniem. Dlatego właśnie Elżbietę uważano za niezwykłą postać, której udało się utrzymać sławę urody aż trzydzieści lat. Podczas tego czasu nauczyła się wykorzystywać ją, by osiągać zamierzone cele. Cesarz Franciszek Józef, był głównym fanem jej urody, co skrzętnie wykorzystywała, wymuszając na nim pewne decyzje. W końcu udało się jej dokonać zmian o które bezskutecznie walczyła przez wiele lat jako młoda cesarzowa. Teraz ona sama miała największy wpływ na cesarza, księżna Zofia odsunięta została na bok i nigdy już nie odzyskała swojej wcześniejszej pozycji.
Na koniec przytoczę wiersz cesarzowej, który doskonale oddaje jej stosunek do publicznych wystąpień:
"(...) gdy bez przerwy mnie u operze
lornetują bez żenady -
niech ich wszystkich licho bierze
niechaj szczezną, podłe gady!
już mi całkiem się znudziło
zmęczył mnie ten zaszczyt żadki
zaraz zagram im na nosie
wypnę na nich swe p.....ki".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz