Wiem, że np. ikony się pisze a nie maluje, ale czy pisanki się pisze? hm... jakkolwiek by na to rzec, fakt jest taki, że zostałam z dziada pradziada pisarzem pisanek :D
A teraz czas na historię:
O moim pradziadku słyszałam kilka opowieści. Jedna, że wychodził wieczorami na werandę przed swoim domem i grał na skrzypcach, że miał psa, który wszędzie za nim chodził, a gdy pradziadek zmarł, pies zaginął. Pradziadek był także znanym w całym kraju pisarzem pisanek. W jego domu pisanki przygotowywało się już od wakacji, wszyscy oczywiście byli w tym przemyśle zatrudnieni, ale tylko dziadek pisał. Jajka musiały być idealne, wosk koniecznie pszczeli, dobre barwniki, żadnej najmniejszej rysy, czy błędu. Po gotowe pisanki przyjeżdżał pan kontroler jakości i zabierał je na eksport po krajowych cepeliach. Pradziadkowe pisanki były głównym motywem na ówczesnych karkach wielkanocnych itp.
Potem dziadek nauczył się pisać ... a właśnie wczoraj nauczyłam się ja :)
Na początku szło mi średnio, ale jak się już rozkręciłam to wymalowałam cały babciny zapas jajek :)
Potem nadszedł drugi etap, czyli farbowanie:
Jajka siedzą sobie jakiś czas w farbie, potem się je wyławia i suszy.
A potem wyciera dokładnie w papierowy ręcznik, tylko trzeba uważać żeby nie rozgnieść lub...nie upuścić :/
Oczywiście jak na sirote przystało, musiałam jedno rozbić... i to najładniejsze na dodatek...
Kolejny etap, to zeskrobywanie wosku żyletką
i gotowe :)
(oczywiście należy się jeszcze pozbyć wnętrzności z jajka)
na pewno juz kiedys mowilam, ze Cie kocham, prawda? No to dzis tego nie powiem, ale pokazuje uniesiony kciuk na widok Twoich pisanek :*
OdpowiedzUsuń