Dwa tygodnie temu pękły mi okulary do pływania, dziś rozwaliły się stopery...koniec zbliża się nieubłaganie. Dziś był ostatni basenowy wieczór, ratownicy postanowili zrobić nam klimat morski i ściągnęli boje, które dotychczas tworzyły tory. Zrobiło się tym sposobem morze i to z falami (Pani Starsza nieopatrznie pochwaliła pewnego chłopaka, za dobrego kraula. Ten chyba wziął sobie to do serca, w każdym razie od tego momentu zatapiał falami wszystkich w zasięgu kilku metrów). Pani Starsza generalnie chwali wszystkich za świetne pływanie (nawet panią co to się dopiero uczy i cały czas topi). Wracając do tematu głównego: stworzenie morza podziałało bardzo korzystnie na wewnątrzbasenową integrację...w końcu znamy się już trochę. Poza tym zawsze tak jest, że kiedy coś się kończy to dopiero wtedy zaczyna być na prawdę fajne. Mieliście tak kiedyś? Np. spędzając dwa tygodnie na wakacjach nudząc się ogromnie, w ostatnie kilka dni przed wyjazdem, nie wiadomo skąd znajdują się świetni ludzie, przy których doskonale się bawicie. Nic dziwnego, że potem nie chce się wracać do domu. No to właśnie tak było dziś. Na dodatek pożyczyłam sobie od Pana Znudzonego Ratownika, płetwy! hehe to się nazywa prędkość! Stąd tytuł posta. Pani Starsza jak mnie zobaczyła to aż wrzasnęła - zapieprzasz jak mała motorówka!
No to do zobaczenia w następnym sezonie :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz