niedziela, 26 września 2010

rym pym pym...miał być Krym... :/

Udało się nawet dostać w Krakowie mapę Ukrainy, co można prawie że poczytywać za cud.
Przygotowane dokładne plany miast.
Sprawdzone połączenia pociągowe.
Wybrane najtańsze kombinacje biletowe.
Poskładane rowery.
Nowe sakwy.
Załatwiona kuchenka plenerowa.
Wyprane śpiworki.
Przyswojona cyrylica!
Przestudiowane rozmówki polsko-ruskie.
Przygotowane akumulatory do aparatu.
Załatwiony nadprogramowy urlop.
Wybłagana pogoda...i co ?

Dziś współtowarzysz wyprawy odwieziony został do szpitala z okiem jak po bliskim spotkaniu z Gołotą.
Twierdzi, że z nikim się nie lał...infekcja go zaatakowała znienacka...eh te chłopy
W każdym razie o jeździe na rowerze może zapomnieć na kilka tygodni...
....mięliśmy startować w sobotę...
...w związku z zaistniałym faktem, plany odnośnie objechania na rowerach półwyspu krymskiego poleciały w nicość...
zapanowała wielka smuta...

środa, 8 września 2010

hej ! jest ok!

W Krakowie dziś piękna jesień. Idealna pogoda na spacery rowerowe. A że po pracy miałam jeszcze kilka załatwień, to sobie pojeździłam tam i siam. Wkroczyłam nawet na teren w którym parę lat temu mieszkałam, wiecie w sumie tak z sentymentu :) Pamiętam że w spożywczaku koło przystanku najczęściej kupowałam takie fajne ciastka w czekoladzie (arabelki, arabeski ???) no i byłam ciekawa czy nadal je mają. Zaparkowałam mieszczucha i wkulałam się do sklepu. Od czasu mojej przeprowadzki w spożywczaku się zmieniło, teraz zawiadywał nim jakiś pan (wcześniej była pani, która niezwykle rzadko myła ręce), ewidentnie firma już nie ta. Opisałam panu poszukiwane przeze mnie ciastka, gość się skrzywił, wykopał jakieś pudełko z jednej z półek, pokazał mi z miną "ale o co tobie babo chodzi" 
- takie coś?? 
-taaak! -ucieszyłam się. I cena też jakaś taka o połowę mniejsza niż kiedyś. Wychodząc napatoczyłam się na pana menela, który zataczając się przepuścił mnie przez drzwi prawie zginając się w pół, jak to na prawdziwego dżentelmena przystało. Przez moment pomyślałam sobie, że w sumie niewiele się zmieniło przez te kilka lat mojej nieobecności, a już tym bardziej niewiele się zmieniło w życiu pana menela. No, może teraz jest trochę bardziej czerwony na gębie, może trochę trudniej złapać mu równowagę. Wypakowałam ciacho...hmm...a jednak wiele się zmieniło...ani to czekoladowe, ani smaczne, wygląd tez nie taki, paskudztwo jednym słowem.
Kiepski ten powrót do przeszłości...

Ale za to, jak już dotarłam do siedziby, odkryłam coś fantastycznego! Pani w sklepie z tekstyliami zapakowała mi materiał w taka oto siatkę:
Jak to nowa kampania społeczna, to jestem jak najbardziej za! :)

poniedziałek, 6 września 2010

jeśli Tatry...to tylko w deszczu...

To się już nazywa pech...kolejny nalot na Tatry i kolejny pogodowy foch ! Widoczności brak, mgła jak okiem sięgnął, szanse na polepszenie...-żadnych. Więc sporą część niedzieli spędziliśmy przy herbatce, stosie słodyczy i kartach. Współtowarzysze wymyślili sobie, że nauczą mnie grać w te wszystkie takie ustrojstwa, co to ładnie nazywają się "grami karcianymi". Noooo....trzeba przyznać, że wykazali się nie lada cierpliwością, skoro ja, karciany beton, zdołałam przyswoić AŻ 'remika' i AŻ 'makao'. Przy 'tysiącu' mózg wylał mi się uchem :)) Gra w karty okazała się być bardziej męcząca niż całodzienny wspin.
Następnego dnia stwierdziliśmy, że lejemy na deszcz (tak dla odmiany) i idziemy chociaż w dolinki. Chyba wszyscy turyści stwierdzili tak samo, bo w Dolinie Kościeliskiej nie gorzej niż na Krupówkach. Zahaczyliśmy  jeszcze o Halę Pisaną pod Wąwozem Kraków (gdzie uszczęśliwiły mnie łańcuchy :))drabinki i inne takie klamry :D ) i na koniec Smreczyński Staw.
Zaczęło się co nieco przejaśniać, więc podaję informację: tak, w Tatrach jest śnieg i to w piz.. Oczywiście wyższe partie, dowód:
I dodatkowe info z niedzieli: na Rysach metr białego :) 
Za trzecim razem wbijamy w Tatry zimą! i niech sobie pada!!! :P

(I jeszcze jedno! rowerowy fenomen, którego spotkaliśmy na Krupówkach...whooa drewniana kierownica!!! szczyt minimalizmu i dobrego smaku :D w tym rowerze nawet nie ma co się popsuć...chyba suport jedynie, mój mieszczuch to przy nim cud techniki, ale równocześnie bezguście, syf i malaria :P :D hehe)

Obserwatorzy